Biwak na forcie 1A
04-06.09.2020 | Antoni Dąbrowski
Ostatni biwak, na którym nasza drużyna nocowała w pobliżu fortu mnie ominął, więc, gdy usłyszałem, że tym razem także będziemy mogli się udać w takie miejsce pomyślałem: "Biwak na forcie… to na pewno będzie ciekawe!"
Czemu piszę „na forcie” a nie „w forcie” lub „w pobliżu fortu”? Z tym nazewnictwem jest związany fakt o jego budowie, otóż cały jest on od góry przykryty warstwą ziemi, na której od lat rośnie trawa i krzaki. Gdyby spojrzeć na miejsce biwaku, to zdawać by się mogło, że fort to po prostu góra, do której wchodzą różne wejścia i z której wystają różne ceglane ściany. Ale gdy spojrzy się na fort od przodu, widać zupełnie co innego.
Tak naprawdę sprawa fortyfikacji to temat-rzeka, o którym można opowiadać bardzo, bardzo długo, ale ja jednak wolę opowiedzieć o wydarzeniach z pierwszego dnia biwaku.
Piątek
Przyjechaliśmy do fortu, każdy swoim transportem. Następnie weszliśmy do fortu, gdzie Patryk otworzył główne drzwi. Przeszliśmy z latarkami przez fort i doszliśmy do miejsca biwaku. Następnie rozbiliśmy namioty, a zastępowi udali się do sklepu kupić brakujące artykuły żywnościowe. W międzyczasie uzbieraliśmy trochę drewna na ognisko. Potem chwilę czekaliśmy na zastępowych przygotowując kolację, którą razem z nimi zjedliśmy. Później udaliśmy się na ognisko, które po dłuższej chwili udało się wreszcie rozpalić.
Sobota
Po śniadaniu w postaci jajecznicy odbył się bieg harcerski, punkty na nim były dość normalne, poza tym, że jeden odbywał się w forcie. Około popołudnia przyjechali ludzie opiekujący się fortem, i powiedzieli, że niedługo przyjedzie tutaj więcej ludzi zwiedzać fort. Gdy oni przyjechali i trochę pochodzili, my już skończyliśmy bieg i poszliśmy pomagać w pracach na rzecz fortu. Ja z resztą trzewikodziobów sadziliśmy tuje obok fosy, bo po prostu to można było zrobić. Inny zastęp pomagał w stajni, która była niedaleko fortu. W ten dzień także było ognisko, na szczęście obyło się już bez problemów z rozpalaniem.
Niedziela
Wstaliśmy dziś wcześniej, bo o 7:30. Od samego rana pakowaliśmy się i składaliśmy namioty. Sprzątanie skończyliśmy około godziny 10 i poszliśmy na mszę o 10:30 do kościoła. Po mszy poodbierali nas rodzice.